Przebudziłam się, słysząc dźwięk alarmu, ustawionego poprzedniego dnia. Uch, znów ten irytujący dźwięk. Otworzyłam oczy, przecierając je. Czasem mam wrażenie, że gdy wstaję z łóżka, kończy się dobra passa. To był właśnie jeden z takich dni. Wygramoliłam się powoli i usiadłam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła godzina siódma. Westchnęłam znużona i wstałam. Rzuciłam okiem na plan, który wisiał na szafce i według niego zaczęłam wpakowywać książki do plecaka. Chyba nadszedł czas, żeby doprowadzić swój umysł i ciało do użytku codziennego. Ruszyłam wolnym krokiem do łazienki. Gdy dotarłam na miejsce, po godzinie, przynajmniej tak mi się wydawało, spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Włosy kasztanowe, które zazwyczaj opadały falami na ramiona, były ułożone w artystycznym nieładzie, a pod oczami były widoczne ciemne ślady. Wydawało mi się, że jestem wyspana, jednakże organizm doszedł do innego wniosku.
Cóż poradzić, siedzenie przy komputerze do późnych godzin nocnych, nigdy nie wpływało dobrze na cerę. Rozejrzałam się wokół. Łazienka wyglądała podobnie jak moja czupryna, czyli po prosu fatalnie. Na podłodze leżały ubrania z poprzedniego dnia, a oprócz tego między nie była wplątana moja szczoteczka do zębów. Cóż... Chyba byłam bardzo zmęczona. Wyplątałam ją i nałożyłam pastę. Zaczęłam dokładnie szorować zęby. Gdy już to zrobiłam, wskoczyłam pod prysznic i wymyłam się. Około dziesięć minut później, stałam już na przystanku i czekałam na busa. Poczułam jak wiatr płata mi figle, psując moją fryzurę. Eh, dwie minuty, które poświęciłam na wyczesanie kołtunów, poszły na marne. Zobaczyłam, że nadjeżdża bus, więc podeszłam bliżej krawężnika. Gdy podjechał na postój dla busów, kierowca otworzył drzwi, abym mogła wejść do środka. Ruszyliśmy w stronę jedynego liceum w moim mieście. Myślą, która mnie pocieszała, było spotkanie moich przyjaciół. Ciekawe czy Sandra i Olek się wyspali, w końcu siedzieli do późna razem ze mną. Super! Dzisiaj siedzę na matematyce z Aleksandrem, będzie zabawnie. Ops, on nienawidzi jak go tak nazywam. Uwielbiam patrzeć, gdy się złości, to jest jedna z moich ulubionych czynności, oprócz jedzenia i spania oczywiście. Przez te rozmyślania, nawet nie zauważyłam, gdy dotarliśmy pod budynek szkoły. Wysiadłam i zaczęłam iść w stronę wejścia głównego. Było dość okazałe. Brama, prowadząca do niego była wykuta z żelaza, a schodki, które znajdowały się tuż za nią, wykonano z czerwonej cegły. Najbardziej jednak podobały mi się drzwi budynku, które były szklane i pokazywały wnętrze, zachęcając, aby wejść do środka. Gdy przekroczyłam próg szkoły, ruszyłam w stronę szatni. Zmieniłam szybko buty i odwiesiłam kurtkę razem z workiem na wieszak. Nie mieliśmy szafek, nad czym ubolewałam, ale lepiej mieć własny wieszak niż nic. Weszłam po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się wszystkie sale lekcyjne. Podążyłam na sam koniec korytarza, aby wejść przed dzwonkiem do pracowni biologicznej. Lubiłam przychodzić wcześniej, dzięki temu mogłam zająć miejsce i przygotować się do pracy. Poczułam wibracje, w kieszeni moich jeansów. Wyjęłam telefon i przeczytałam SMS-a. Sandra napisała, że nie przyjdzie dzisiaj. Ukłucie zawodu wypełniło moje serce. Mam nadzieję, że Olek mnie nie opuści i nie będę sama w tym więzieniu, zwanym liceum. Zadzwonił dzwonek. Super, tyle wyszło z mojego przygotowania się do lekcji. W duchu z przekąsem, podziękowałam przyjaciółce. Wchodząc do klasy, ktoś mnie popchnął, ale nie przywiązałam zbytniej uwagi temu, ponieważ było to wydarzenie nagminne rankiem. Zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem i wyjęłam rzeczy potrzebne do lekcji. Pani profesor weszła do klasy i przywitała się zwykłym „Dzień Dobry”. No nie wiem, czy ten dzień miał być taki dobry. Jak na razie zapowiadał się fatalnie. Przez całą lekcję, notowałam co mówiła nauczycielka, ale nie rozumiałam z tego ani słowa. Moje myśli były zajęte rozmyślaniem o grze. Chyba się troszkę uzależniłam, ale trudno. Idealna nigdy nie będę. Zadzwonił dzwonek na przerwę, nareszcie. Czas trochę wytężyć umysł na chemii. Przemieściłam się pod salę chemiczną i usiadłam na podłodze. Promienie słoneczne oświetlały cały korytarz. Cóż, nic dziwnego, skoro jest koniec maja. Nagle nade mną pojawił się jakiś cień zasłaniający wszystko.
- Cześć staruszko – przywitał się Olek.
- Ej! Mówiłam Ci. Starą możesz mnie nazywać, gdy będę miała męża i dwójkę dzieci. A jak widzisz, nie zapowiada się na to jak na razie – odgryzłam się na to jakże miłe powitanie.
- Już, już. Spokojnie, złość piękności szkodzi, jakby to powiedziała Sandra – uśmiechnął się złośliwie. Jak widać jest w formie całkiem dobrej, skoro ma siłę mi dogryzać z rana.
- Lepiej tłumacz się, czemu nie było Cię na pierwszej lekcji. Nie chciało się wstać, co? - powiedziałam z uszczypliwością. Prychnął, po czym usiadł obok mnie.
- Oj noooo... Po prostu zmęczył mnie ten wczorajszy pojedynek – odpowiedział. Tym razem to ja prychnęłam. Jasne, granie go zmęczyło. Po prostu lenia miał rano, mniej więcej jak w każdy poniedziałek. Nauczyciele już się przyzwyczaili, że nie ma go na pierwszych lekcjach i przestali już wpisywać mu nieobecności. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, zanim zadzwonił dzwonek. Zauważyłam, że kolegi z ławki Olka też nie ma, więc usiedliśmy razem. Przez całą lekcję, nauczyciel musiał nas uciszać, ponieważ cały czas się śmialiśmy. Z Sandrą nie dało się tak pośmiać jak z nim. Na koniec lekcji pan Futrzarski, poprosił nas abyśmy zostali na chwilę na przerwie.
- Ja rozumiem, że razem gracie w gry i tak dalej, ale czy moglibyście się opanować, bo inaczej będę zmuszony wpisać wam następnym razem uwagi – powiedział, po czym puścił „perskie oczko” w naszą stronę. Lubiłam tego pana, ponieważ zawsze świetnie tłumaczył i był genialnym wychowawcą. Co prawda wielu wykładowców było tak świetnych jak on, ale zawsze czułam, że on jest najlepszy. Ruszyliśmy w stronę kolejnej sali lekcyjnej. Gdy skończyła się pauza, weszliśmy do środka. Tym razem również czterdzieści pięć minut minęło nam dość zabawnie. Wszystkie pozostałe również, mimo kilku reprymend. Wychodząc ze szkoły, umówiliśmy się na popołudniowe granie. Postanowiłam tym razem wrócić na piechotę do domu, dlatego że tak łatwiej było mi poukładać myśli. Podczas drogi przypomniał mi się mój dzisiejszy sen. W nim znów zobaczyłam jakiegoś wojownika z gry, ale co dziwne, dowiedziałam się jak ma na imię, a nie jaki jest jego nick. Oprócz tego było coś jeszcze, ale nie mogłam sobie przypomnieć co. Nim się obejrzałam, stałam już pod drzwiami wejścia do mojego bloku. Wbiegłam po schodach, po czym otworzyłam szybko drzwi. Rzuciłam plecak zaraz za progiem mojego pokoju. Rozejrzałam się. Łóżko, które stało w kącie pod oknem, dalej było niepościelone, a na biurku leżały różne kolorowe kartki. Huh, chyba czas trochę tu ogarnąć. W oczy też rzuciła mi się biała jedwabna zasłona, która się dziwnie ułożyła. Zabrałam się za sprzątanie. Pozbierałam wszystkie niepotrzebne rzeczy i zaścieliłam łóżko, co zabrało mi tylko kilka minut, a ile to uśmiechu może wywołać na maminej twarzy. Zaczęłam się zastanawiać, czy jutro jest jakiś sprawdzian bądź kartkówka. Po dłuższym namyśle, stwierdziłam, że dzisiaj nie zadali nam nic, ani nie muszę się na nic uczyć. Usiadłam na swoim krześle obrotowym i schyliłam się, aby włączyć komputer. Czas trochę „ponerdzić” jakby to powiedział Olek. Uruchomiłam grę i od razu po zalogowaniu, otrzymałam jakąś wiadomość.
[Prywatny] Dragon_of_Death (Wojownik): Hej, pobawimy się razem na arenie?
[Prywatny] Amexia (Mag): Jasne :D Czemu nie? ^^
[Prywatny] Dragon_of_Death (Wojownik): To czekam. :)
Zdziwiłam się, że ktoś oprócz moich przyjaciół chce ze mną „arenować”. Poprowadziłam swoją postać do portalu i już po chwili znalazłam się tam gdzie chciałam. Zabijaliśmy innych we dwójkę, nie pisząc przy tym za dużo. Później nawet stanęliśmy przeciwko sobie, ale oczywiście nie powiodło mi się. Zazwyczaj przegrywałam, gdy coś zbyt mocno chciałam wygrać. Może, jak wreszcie zajmę się ulepszaniem mojej postaci, wygram z nim. Co tam może, raczej na pewno. Przynajmniej taki jest mój cel w tej grze na dzień dzisiejszy. Później wyszliśmy z areny i zaprowadziliśmy postacie pod jakieś drzewa. Wybraliśmy tryb spoczynku i zaczęliśmy pisać.
[Prywatny] Amexia (Mag): Jak masz na imię?
[Prywatny] Dragon_of_Death (Wojownik): Kuba, a ty?
[Prywatny] Amexia (Mag): Amelia. ^^
[Prywatny] Dragon_of_Death (Wojownik): Piękne imię ;) Czego nie można powiedzieć o moim :D
[Prywatny] Amexia (Mag): Oj, nie przesadzaj :D Twoje imię jest jednym z moich ulubionych :P
[Prywatny] Dragon_of_Death (Wojownik): Serio? :)
[Prywatny] Amexia (Mag): Tak ^^
Zostałam brutalnie oderwana od wirtualnej rzeczywistości, przez mamę, która kazała mi już wyłączać komputer. Pożegnałam się szybko z Jakubem i zrobiłam to co kazała rodzicielka. Poszłam się umyć i przebrać w piżamę. Po czym położyłam się do łóżka. Jednak cały czas pewne przeczucie nie dawało mi spać. W końcu jednak znużenie mnie dopadło i zasnęłam.
___________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ^^ Troszkę dłuższy mi wyszedł niż zazwyczaj, ale to chyba dobrze? :P Cóż zachęcam do komentowania, to tyle z mojej strony :D
Pozdrawiam cieplutko i do zobaczenia~! ^^
~Aiko
piątek, 7 listopada 2014
środa, 5 listopada 2014
Rozdział I
Siedziałam na łóżku, gapiąc się bezmyślnie w ścianę. Czułam pustkę, której nikt ani nic nie potrafiło ze mnie wyciągnąć. Odgarnęłam za ucho kosmyk kasztanowych włosów, który opadł mi na twarz. Chyba nadszedł czas, aby zastosować pocieszacz. Zawsze humor poprawiało mi granie w gry, czemu więc i tym razem nie spróbować? Wstałam z łóżka, jednocześnie wzrokiem szukając moich słuchawek. Parę sekund później zlokalizowałam je na parapecie, obok mojego posłania. Włączyłam komputer, po czym podłączyłam do niego słuchawki. Kilka minut później mój pecet, był już gotowy do wtopienia się w bajkowy świat gier. Uruchomiłam grę i zostałam pochłonięta przez nią. Otoczenie zniknęło, byłam tylko ja i ona.
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Amka, długo jeszcze mam czekać, abyś łaskawie poświęciła mi trochę czasu? ._.
[Grupa] Amexia (Mag): Oh, no nie przesadzaj. Spędziliśmy razem całe popołudnie -.- Daj mi się pobawić na arenie* :P
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Dobra. Będziesz coś chciała.
A on znowu swoje. Czy on nie rozumie, że chcę mieć trochę zabawy z gry? Dobrze, że nikt nie widzi tego chatu, bo z pewnością śmiechom nie byłoby końca. Całe szczęście, nie przyszło mu do głowy aby pisać na chacie ogólnym.
[Grupa] Amexia (Mag): Nie obrażaj się. Czasami po prostu mam ochotę powalczyć... No eh. Wiesz, że kocham arenę jak mało co xD
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): A idź już :D Pamiętaj, jutro w szkole razem siedzimy na matmie. Żeby znowu nie było, że Sandra ma focha. -.-
[Grupa] Amexia (Mag): Nie martw się :D Przypominałam jej o tym cały tydzień ^^ A może pójdziesz ze mną na arenę? Nigdy ze mną tam nie chodzisz :(
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Oj dobra, ale jak mnie olejesz, bo znów zobaczysz jakiegoś super woja*, to nie myśl, że będę czekał nie wiadomo ile.
[Grupa] Amexia (Mag): Obiecuję, że razem będziemy niszczyć :D
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): I taka odpowiedź mi się podoba. <3
Skierowaliśmy nasze postacie w stronę portalu. Najbardziej w mojej postaci podobała mi się jej biała sukieneczka. Tak słodko w niej wygląda. Zdecydowanie lepiej niż ja wyglądam w jakimkolwiek ubraniu. Weszliśmy na arenę.
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Ami! Nareszcie! Ile można czekać? :P Oo. Oluś? A ty co tutaj robisz? :D
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): No zgadnij. Ami mnie zmusiła.
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Brawo Amexi :D
Kitoki, którą grała Sandra dołączyła do naszej grupy i zaczęliśmy razem dominować. Teoretycznie powinniśmy zabijać pojedynczo, bo w końcu to PvP, ale liczyła się zabawa. Biegaliśmy cały czas jedną trasą i niszczyliśmy wszystkich po kolei. Po jakiejś godzinie takiej rozrywki, zobaczyliśmy, że na arenie pojawiła się nowa grupa trzyosobowa. Po jednym z każdej klasy. Łucznik, mag i wojownik, dokładnie tak jak u nas.
[Ogólny] Veeon (Mag): Kozaczycie do małych levli*, to może zrobimy pojedynek?
[Ogólny] Vanoshi (Łucznik): Dawajcie tchórze! Chyba, że was strach obleciał! Hahaha ;)
Zawrzało we mnie, żółtodzioby mają czelność wyzywać nas na ustawkę? Phi, musimy im stawić czoła!
[Grupa] Amexia (Mag): Rozmiatamy ich? Myślę, że mamy duże szanse. Pewnie to początkujący, którym ktoś wbił lvl :D
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Pewnie taaa. Dawajcie! Pójdzie szybko.
[Ogólny] Cat_Archer: Zgadzamy się! Gramy do 2 zwycięstw?
[Ogólny] Veeon (Mag): Tsa. Każdy walczy z tą samą klasą*.
Jak mnie to niezmiernie ucieszyło. Nie będę musiała walczyć z tym wojownikiem. Z tego co widzę jego wyposażenie prezentuje się najlepiej. Huh. Współczuję Olkowi z całego serca, ale wierzę w niego! Ustawiliśmy swoje postacie na pozycjach. Po krótkim odliczaniu rozpoczęliśmy bitwy. Arena była podzielona na trzy place, każdy z nas walczył na innym. Użyłam wszystkich swoich umiejętności, aby go pokonać. Udało mi się, ale była to dopiero pierwsza walka. Mieliśmy minutę przerwy, aby naładować wszystko co zostało użyte. Rozpoczęliśmy drugi pojedynek. Znów zużyłam wszystko, tylko tym razem w innej kolejności. Byłam z siebie zadowolona, udało mi się go pokonać. Przemieściłam się na środek areny, aby móc obserwować pozostałych. Sandra poradziła sobie świetnie i wygrała, lecz Olkowi tak dobrze nie poszło i niestety przegrał. Mimo wszystko stosunek wygranych w naszej drużynie prezentował się w proporcji 2:1, więc tak czy siak wygraliśmy.
[Ogólny] Dragon_of_Death (Wojownik): Cóż... Poszło wam całkiem nieźle i wygraliście. Czego nie mogę powiedzieć o mojej drużynie... Eh, czemu zawsze muszę trafiać na takich słabiaków? :P
[Ogólny] Amexia (Mag): Hahaha ^^ Zawsze możesz ze mną grać :D
Nagle wyskoczył mi komunikat "Dragon_of_Death zaprasza cię do kontaktów". Zaakceptowałam to i uśmiechnęłam się sama do siebie. Może nareszcie udało mi się poznać kogoś ciekawego. Pożegnałam się ze wszystkimi i wylogowałam się z gry. Koniec na dzisiaj. Trzeba jeszcze lekcje odrobić. Wyłączyłam komputer i zaczęłam sprawdzać zeszyty. Okazało się, że nie ma nic zadane. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu piżamy. Gdy już ją zlokalizowałam, ruszyłam wolnym krokiem w stronę łazienki. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. "Błękitne oceany", tak zawsze o moich oczach mówiła mama, ale dla mnie one zawsze były szare i matowe. Zauważyłam, że od kilku tygodni w ogóle, nie przybywało mi na wadze. Utrzymywałam cały czas taką samą figurę, innymi słowy ani za gruba, ani za chuda. Chwilę jeszcze przyglądałam się sama sobie, po czym zdjęłam ubranie wierzchnie i przebrałam się w piżamę. Nie miałam już siły, aby się umyć, dzień ten wyczerpał zasoby moich sił. Wróciłam do pokoju, po czym położyłam się spać. W śnie znów wróciłam do świata gry.
_________________________________________________________________________________
Udało mi się dzisiaj skończyć ten rozdział. Ciekawi mnie, czy spodoba się wam wprowadzenie do świata gry. Ah! Bym zapomniała. Pojęcia.
*arena - miejsce, gdzie odbywają się pojedynki PvP (Player versus Player). Mogą się również odbywać pojedynki grupowe.
*woj/wojownik - jedna z klas, którą gracze mogą wybrać.
*levele - inaczej po prostu poziom postaci. Zdobywany za pomocą Expa (Experience - Doświadczenie).
*klasy - gracze na początku gry, wybierają swoją klasę tj. mag, wojownik bądź łucznik. Każda z nich używa innej broni, czego łatwo się domyślić. ^^
No to chyba tyle. W tym opowiadaniu pojawi się jeszcze trochę świata gry, ale nie za dużo. ^^
~ Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia/wieczoru.
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Amka, długo jeszcze mam czekać, abyś łaskawie poświęciła mi trochę czasu? ._.
[Grupa] Amexia (Mag): Oh, no nie przesadzaj. Spędziliśmy razem całe popołudnie -.- Daj mi się pobawić na arenie* :P
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Dobra. Będziesz coś chciała.
A on znowu swoje. Czy on nie rozumie, że chcę mieć trochę zabawy z gry? Dobrze, że nikt nie widzi tego chatu, bo z pewnością śmiechom nie byłoby końca. Całe szczęście, nie przyszło mu do głowy aby pisać na chacie ogólnym.
[Grupa] Amexia (Mag): Nie obrażaj się. Czasami po prostu mam ochotę powalczyć... No eh. Wiesz, że kocham arenę jak mało co xD
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): A idź już :D Pamiętaj, jutro w szkole razem siedzimy na matmie. Żeby znowu nie było, że Sandra ma focha. -.-
[Grupa] Amexia (Mag): Nie martw się :D Przypominałam jej o tym cały tydzień ^^ A może pójdziesz ze mną na arenę? Nigdy ze mną tam nie chodzisz :(
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): Oj dobra, ale jak mnie olejesz, bo znów zobaczysz jakiegoś super woja*, to nie myśl, że będę czekał nie wiadomo ile.
[Grupa] Amexia (Mag): Obiecuję, że razem będziemy niszczyć :D
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): I taka odpowiedź mi się podoba. <3
Skierowaliśmy nasze postacie w stronę portalu. Najbardziej w mojej postaci podobała mi się jej biała sukieneczka. Tak słodko w niej wygląda. Zdecydowanie lepiej niż ja wyglądam w jakimkolwiek ubraniu. Weszliśmy na arenę.
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Ami! Nareszcie! Ile można czekać? :P Oo. Oluś? A ty co tutaj robisz? :D
[Grupa] Cat_Archer (Wojownik): No zgadnij. Ami mnie zmusiła.
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Brawo Amexi :D
Kitoki, którą grała Sandra dołączyła do naszej grupy i zaczęliśmy razem dominować. Teoretycznie powinniśmy zabijać pojedynczo, bo w końcu to PvP, ale liczyła się zabawa. Biegaliśmy cały czas jedną trasą i niszczyliśmy wszystkich po kolei. Po jakiejś godzinie takiej rozrywki, zobaczyliśmy, że na arenie pojawiła się nowa grupa trzyosobowa. Po jednym z każdej klasy. Łucznik, mag i wojownik, dokładnie tak jak u nas.
[Ogólny] Veeon (Mag): Kozaczycie do małych levli*, to może zrobimy pojedynek?
[Ogólny] Vanoshi (Łucznik): Dawajcie tchórze! Chyba, że was strach obleciał! Hahaha ;)
Zawrzało we mnie, żółtodzioby mają czelność wyzywać nas na ustawkę? Phi, musimy im stawić czoła!
[Grupa] Amexia (Mag): Rozmiatamy ich? Myślę, że mamy duże szanse. Pewnie to początkujący, którym ktoś wbił lvl :D
[Grupa] Kitoki (Łucznik): Pewnie taaa. Dawajcie! Pójdzie szybko.
[Ogólny] Cat_Archer: Zgadzamy się! Gramy do 2 zwycięstw?
[Ogólny] Veeon (Mag): Tsa. Każdy walczy z tą samą klasą*.
Jak mnie to niezmiernie ucieszyło. Nie będę musiała walczyć z tym wojownikiem. Z tego co widzę jego wyposażenie prezentuje się najlepiej. Huh. Współczuję Olkowi z całego serca, ale wierzę w niego! Ustawiliśmy swoje postacie na pozycjach. Po krótkim odliczaniu rozpoczęliśmy bitwy. Arena była podzielona na trzy place, każdy z nas walczył na innym. Użyłam wszystkich swoich umiejętności, aby go pokonać. Udało mi się, ale była to dopiero pierwsza walka. Mieliśmy minutę przerwy, aby naładować wszystko co zostało użyte. Rozpoczęliśmy drugi pojedynek. Znów zużyłam wszystko, tylko tym razem w innej kolejności. Byłam z siebie zadowolona, udało mi się go pokonać. Przemieściłam się na środek areny, aby móc obserwować pozostałych. Sandra poradziła sobie świetnie i wygrała, lecz Olkowi tak dobrze nie poszło i niestety przegrał. Mimo wszystko stosunek wygranych w naszej drużynie prezentował się w proporcji 2:1, więc tak czy siak wygraliśmy.
[Ogólny] Dragon_of_Death (Wojownik): Cóż... Poszło wam całkiem nieźle i wygraliście. Czego nie mogę powiedzieć o mojej drużynie... Eh, czemu zawsze muszę trafiać na takich słabiaków? :P
[Ogólny] Amexia (Mag): Hahaha ^^ Zawsze możesz ze mną grać :D
Nagle wyskoczył mi komunikat "Dragon_of_Death zaprasza cię do kontaktów". Zaakceptowałam to i uśmiechnęłam się sama do siebie. Może nareszcie udało mi się poznać kogoś ciekawego. Pożegnałam się ze wszystkimi i wylogowałam się z gry. Koniec na dzisiaj. Trzeba jeszcze lekcje odrobić. Wyłączyłam komputer i zaczęłam sprawdzać zeszyty. Okazało się, że nie ma nic zadane. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu piżamy. Gdy już ją zlokalizowałam, ruszyłam wolnym krokiem w stronę łazienki. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. "Błękitne oceany", tak zawsze o moich oczach mówiła mama, ale dla mnie one zawsze były szare i matowe. Zauważyłam, że od kilku tygodni w ogóle, nie przybywało mi na wadze. Utrzymywałam cały czas taką samą figurę, innymi słowy ani za gruba, ani za chuda. Chwilę jeszcze przyglądałam się sama sobie, po czym zdjęłam ubranie wierzchnie i przebrałam się w piżamę. Nie miałam już siły, aby się umyć, dzień ten wyczerpał zasoby moich sił. Wróciłam do pokoju, po czym położyłam się spać. W śnie znów wróciłam do świata gry.
_________________________________________________________________________________
Udało mi się dzisiaj skończyć ten rozdział. Ciekawi mnie, czy spodoba się wam wprowadzenie do świata gry. Ah! Bym zapomniała. Pojęcia.
*arena - miejsce, gdzie odbywają się pojedynki PvP (Player versus Player). Mogą się również odbywać pojedynki grupowe.
*woj/wojownik - jedna z klas, którą gracze mogą wybrać.
*levele - inaczej po prostu poziom postaci. Zdobywany za pomocą Expa (Experience - Doświadczenie).
*klasy - gracze na początku gry, wybierają swoją klasę tj. mag, wojownik bądź łucznik. Każda z nich używa innej broni, czego łatwo się domyślić. ^^
No to chyba tyle. W tym opowiadaniu pojawi się jeszcze trochę świata gry, ale nie za dużo. ^^
~ Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia/wieczoru.
Aiko
0. Prolog
Staczałam się w dół, coraz szybciej, nabierając prędkości z każdą sekundą. Zbocze było bardzo strome, czułam jak rani każdy fragment mojego ciała. Byłam już prawie na samym dole, jeszcze tylko trochę i poczuję pod sobą wodę. Potem będzie już tylko płytki oddech i śmierć. Dzieliły mnie milimetry od tafli wodnej, gdy poczułam kojące ciepło. Powoli rozchyliłam powieki, licząc, że źródłem tego ciepła są ramiona mojego ukochanego. Jednak zamiast niego zobaczyłam, kota, który wylegiwał się na mojej klatce piersiowej. Przez chwilę, nie byłam pewna, czy leżę w zbiorniku wodnym czy w swoim łóżku. Po dłuższej chwili zadumy, zrozumiałam, że był to tylko koszmar senny. W pokoju było bardzo ciemno, byłam zdziwiona, że zdołałam dostrzec swojego futrzaka. Ten mrok był dość nietypowy. Jakby księżyc, który zazwyczaj wkraczał razem z promieniami swojego blasku do pokoju, po prostu zniknął z nieba. Przekręciłam się na bok, ku niezadowoleniu mojego pupila, aby poszukać telefonu, który zawsze leżał na podłodze, tuż obok mojego "legowiska". Wcisnęłam trójkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Słysząc zaspany męski głos, poczułam ulgę.
- Przepraszam, że Cię budzę o tej porze - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Mimo to byłam pewna, że usłyszał. Zawsze słyszał.
- Nic nie szkodzi, mówiłem Ci, że zawsze możesz zadzwonić. Coś się stało? - cały on. Nigdy nie przejmował się sobą, tylko martwił się o mnie.
- Nic, po prostu musiałam usłyszeć twój głos. Tęskniłam - ostatnie słowo, wręcz wyłkałam, czując jak łzy ściekają po policzkach.
- Znów koszmar? - zapytał, bardziej stwierdzając fakt, niż pytając. Wymamrotałam potwierdzenie i zamilkłam. Lubiłam milczeć przy nim, nie krępowało to ani mnie ani jego. Łzy ciekły z moich oczu coraz bardziej, zamieniając się w ogromne krople słonej wody. Wstałam z łóżka, trzymając telefon dalej przy uchu. Słuchałam jego miarowego oddechu, lecz nie miałam pewności, czy nie zasnął. Podeszłam do pufy, która stała w kącie pokoju i wzięłam z niej bluzę. Jego bluzę. Zawsze, gdy było mi źle przytulałam się do niej, czując jego perfumy, które o dziwo, cały czas miały tak samo intensywny zapach jak podczas pierwszego naszego spotkania. Usiadłam z powrotem na łóżku.
- Skarbie, śpisz? - wybełkotałam ledwo zrozumiale.
- Nie - powiedział przytomnie.
- Ile jeszcze dni zostało do naszego spotkania? - spytałam, dalej płacząc.
- Jeszcze tylko dwa dni i około 7 godzin - odparł ze smutkiem, który był słyszalny wcześniej w moim głosie. Jak mam wytrzymać w tym szarym, pozbawionym kolorów świecie, aż dwa dni? Na to nie umiałam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że dopiero wtedy, odejdą koszmary senne i depresja. On był moją opoką, moim wsparciem.
- Idź już spać, czuję się lepiej. Dobranoc - nie chciałam się, żegnać, ale jutro oboje musimy iść do szkoły.
- Kocham Cię, pamiętaj o tym. Dobrej Nocy kochanie - odpowiedział, po czym odłożył słuchawkę. Ze łzami w oczach i wtulona w bluzę, zasnęłam zmożona snem.
- Przepraszam, że Cię budzę o tej porze - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Mimo to byłam pewna, że usłyszał. Zawsze słyszał.
- Nic nie szkodzi, mówiłem Ci, że zawsze możesz zadzwonić. Coś się stało? - cały on. Nigdy nie przejmował się sobą, tylko martwił się o mnie.
- Nic, po prostu musiałam usłyszeć twój głos. Tęskniłam - ostatnie słowo, wręcz wyłkałam, czując jak łzy ściekają po policzkach.
- Znów koszmar? - zapytał, bardziej stwierdzając fakt, niż pytając. Wymamrotałam potwierdzenie i zamilkłam. Lubiłam milczeć przy nim, nie krępowało to ani mnie ani jego. Łzy ciekły z moich oczu coraz bardziej, zamieniając się w ogromne krople słonej wody. Wstałam z łóżka, trzymając telefon dalej przy uchu. Słuchałam jego miarowego oddechu, lecz nie miałam pewności, czy nie zasnął. Podeszłam do pufy, która stała w kącie pokoju i wzięłam z niej bluzę. Jego bluzę. Zawsze, gdy było mi źle przytulałam się do niej, czując jego perfumy, które o dziwo, cały czas miały tak samo intensywny zapach jak podczas pierwszego naszego spotkania. Usiadłam z powrotem na łóżku.
- Skarbie, śpisz? - wybełkotałam ledwo zrozumiale.
- Nie - powiedział przytomnie.
- Ile jeszcze dni zostało do naszego spotkania? - spytałam, dalej płacząc.
- Jeszcze tylko dwa dni i około 7 godzin - odparł ze smutkiem, który był słyszalny wcześniej w moim głosie. Jak mam wytrzymać w tym szarym, pozbawionym kolorów świecie, aż dwa dni? Na to nie umiałam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że dopiero wtedy, odejdą koszmary senne i depresja. On był moją opoką, moim wsparciem.
- Idź już spać, czuję się lepiej. Dobranoc - nie chciałam się, żegnać, ale jutro oboje musimy iść do szkoły.
- Kocham Cię, pamiętaj o tym. Dobrej Nocy kochanie - odpowiedział, po czym odłożył słuchawkę. Ze łzami w oczach i wtulona w bluzę, zasnęłam zmożona snem.
~*~
Obudził mnie hałaśliwy dźwięk budzika. Zawsze rano budziła mnie piosenka zespołu Strachy na Lachy. "Dzień Dobry, Kocham Cię" , mój ukochany ustawił mi, abym przypominać mi o tym, każdego ranka. Chociaż, oprócz tego zawsze dzwonił rano, abym była tego pewna w stu procentach. Uwielbiałam w nim wszystko, każdego dnia czułam, że kocham go coraz mocniej. Pięć minut później, stałam już w łazience i szorowałam zęby. Usłyszałam dzwonek telefonu. Pobiegłam szybko z powrotem do pokoju, aby odebrać. Wyświetlacz pokazał imię mojego ukochanego. Odebrałam pospiesznie, zapominając, że dalej w ustach trzymam szczoteczkę do zębów.
- Kocham Cię! - wykrzyknął na powitanie. Wybełkotałam potwierdzenie moich uczuć, dalej mając przedmiot w ustach. Może to dziwne, ale czułam, że się uśmiechnął słysząc mój bełkot. Zawsze to robił, wiedziałam to za każdym razem. Wymieniliśmy się czułościami, aby nie myśleć o wydarzeniach nocnych. Kilka minut później znów zaczęłam szykować się do szkoły. Gdy skontrolowałam swój wygląd w lustrze, pobiegłam do mojego "sanktuarium", jak lubiłam nazywać swój pokój, aby spakować plecak. Wieczorem nie miałam zazwyczaj na to czasu. Droga do liceum, zazwyczaj zajmowała mi około trzydzieści minut, ale dzisiaj za długo się szykowałam i musiałam biec. Pierwsza lekcja minęła dość szybko, ale zapewne dlatego, że pół godziny przechrapałam w ostatniej ławce. Innych lekcji, szczerze powiedziawszy, w ogóle nie pamiętam, ale to chyba dlatego, że cały dzień myślałam tylko o moim skarbie. Jeszcze tylko dzień i pół. To będzie najlepsza sobota, od ponad pół roku.
~*~
Zobaczyłam jego. Jego czekoladowe oczy lśniły w blasku promieni słonecznych. Chociaż nie, jego oczy zawsze tak lśniły. Nie byłam pewna, czy mnie zauważył, ale nie zważałam na to. Podbiegłam do niego najszybciej jak potrafiłam i wtuliłam się w niego. Zamknął mnie w swoich ramionach. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że prologiem, który napisałam, zachęcę was do dalszego czytania. Hm, to chyba tyle z mojej strony. Zachęcam do oceny w komentarzu.
~Żegnam ciepło i pozdrawiam, Aiko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)